Otóż żyjemy szybko. Dnie, tygodnie, miesiące – a nawet lata przelatują nam przez palce. Brakuje nam chwili wytchnienia, refleksji, chcąc podążać za ciągle rozpędzoną rzeczywistością. Jako, że jesteśmy ludźmi, a nie robotami, często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że taki tryb życia nas przytłacza i niszczy to wszystko, co mamy w sobie najpiękniejsze.
Przepis na życie
Skoro życie jest szybkie – to często chcemy żyć szybko. Wielu z nas nie chce pozostać w tyle, dlatego dopasowujemy się do świata – napędzanej machiny, nawet jeśli nam to szkodzi. Wszystko co przynosi nam los i o co sami walczymy chcemy do tej machiny dopasować. Dlatego często spiesząc się, robimy coś „byle jak”. Nasza egzystencja w tym całym chaosie jest jak „fast food” – może i smaczna, ale bez wysiłku, bez wartości odżywczych, bez satysfakcji. Dostajemy, to co chcemy łatwo – zamawiamy jedzenie w restauracji, skupiając się na swoich potrzebach, nie widząc wysiłków osób, które podają nam hamburgera. „Nie gotujemy” naszego życia – nie dobieramy składników, nie wczytujemy się w przepis i nie spędzamy czasu w kuchni przygotowując posiłek, bo szkoda nam na to czasu i naszej energii.
Głową… w mur?
Jakież to piękne żyć łatwo i przyjemnie – media społecznościowe dają nam 30s rolki ze wskazówkami, które mają rozwiązać nasze problemy. W internecie potrafimy spędzać godziny, dając swojemu organizmowi stały dopływ dopaminy. Hormon ten rozbudza i gwarantuje natychmiastową gratyfikację, ale tak naprawdę jest to złudny sposób na nagradzanie siebie. I czy jest to prawdziwe życie? Czy prawdziwość istnienia to nie tylko „prześlizgiwanie się” w przyszłość, szukając szybkich rozwiązań? Ja wiem – każdy z nas chce mieć najlepszą ziemską wędrówkę, jednak biorąc z niej tylko to co dobre i szybkie, nie można jej nazwać prawdziwą egzystencją. I tak – być może nie potrafimy być wobec życia konsekwentni i brakuje nam poświęcenia i cierpliwości w oczekiwaniu na rezultaty.
Bez wzmacniaczy smaku


